środa, 2 grudnia 2015

Co Ty właściwie robisz na tym macierzyńskim?


Jesteś sobie zbiegiem okoliczności niesprzyjających robieniu czegokolwiek dla siebie. Na urlopie zwanym macierzyńskim. Jeżeli też chcesz mieć brazylijskie pośladki a ciężko Ci je wziąć z kanapy, posłuchać Chodakowskiej i poświęcić każdego dnia pół godziny z życia dla zacnej czteroliterowej idei świecącej latem w bikini, to wiesz o czym mówię. O takiej cholernej przedomowionej apatii, która powoduje, że dzień się kurczy do rozmiaru tych kilku godzin poświęconych dziecku. Reszta dnia jest gdzieś lecz nie wiadomo gdzie, zupełnie jak Pszczółka Maja. Robisz ileś tam kilometrów spaceru, robisz milion głupich min, doktoryzujesz się z zup kremów, raczkujesz, aranżujesz mieszkanie z zastosowaniem suszarki na pranie jako stałego elementu wystroju. Czasami nie wiesz w co włożyć ręce, czasami nie tylko nie wiesz jak się nazywasz, ale też nie wiesz jak wyglądasz i jaki jest dzień tygodnia. Funkcjonujesz według zegara dziecięcego. Wybiła godzina budzenia, jedzenia, kupy, spaceru, spania, kąpieli. Uczcijmy to minutą ciszy po dwóch godzinach płaczu. Z takim zegarkiem w ręku niczego nie zaplanujesz, dlatego często rezygnujesz z podjęcia jakiegokolwiek działania, bo przecież dziecko i tak zaraz się obudzi, zaraz będzie czegoś chciało.

Elliott Erwitt

Problem tkwi w tym, że masz wrażenie, że absolutnie nic się nie dzieje, kiedy siedzisz z dzieckiem w domu. Z tobą się nic nie dzieje. Bo świat się kręci i żyje swoim rytmem. Ludzie siedzą w pracy i spędzają czas w miłej atmosferze z młodym dynamicznie rozwijającym się zespołem, otrzymując wynagrodzenie adekwatne do wyników. Korespondują z autoresponderem. Mają przerwę obiadową. Mają kolejną cieplutką przerwę na jeszcze cieplejszą kawę. Leczą kaca po weekendzie, idą do kina, lecą na Wyspy Kanaryjskie. Ostatnio dostałam trafny komentarz dotyczący urlopu macierzyńskiego. Otóż, zwyczajowo nazywamy ten czas siedzeniem z dzieckiem w domu, podczas gdy siedzenie stanowi mały procent dnia. To o co właściwie chodzi w tym siedzeniu?

Przesiadłaś się i się zasiedziałaś

Zmieniłaś miejsce. Z pracy przesiadłaś się do domu. Permanentnie chodzisz w piżamie do południa. Nie masz kontaktu z ludźmi,  którzy nawet nie siedzieli obok dziecięcej kupy a kolkę pamiętają z wuefu z podstawówki. Kaszką z mlekiem jest dla nich spanie do południa i nie noszą w torbach pampersów, chrupek kukurydzianych i grzechotki. Zadzwoń do nich czasami, żeby się przekonać, że ich codzienność nie ma tej dozy spontaniczności, którą potrafi dać tylko dziecko. 

Wysiadujesz 

To taki kurka okres, że siedzisz i czekasz aż się wykluje. A potem ten pępek odpadnie, głowa nie odpadnie a się utrzyma, pojawi się gaworzenie, siedzenie, raczkowanie, chodzenie. I po wysiedzeniu tych istotnych czynności dla rozwoju dziecka wracasz do pracy. Uwierz mi, zatęsknisz jeszcze za ciepłym gniazdkiem. Kury są fajne. Zwłaszcza domowe.

Siedzisz w poczekalni

Zaraz będzie Twoja kolej. Jeszcze chwila, jeszcze rok na tym macierzyńskim, a potem wejdziesz na rynek pracy i wszystkim pokażesz. Teraz tylko czekasz, żeby już dziecko urosło, żebyś mogła w końcu wyjść z domu bez niego. Bo masz bardzo serdecznie kurwa dość. I masz do tego prawo.

Wysiadasz

Bo zwyczajnie brak Ci sił. Pomyliłaś autobus, to chyba jednak nie Twój kierunek. Nie jest Ci wygodnie na tym siedzeniu. Chętnie zwolnisz miejsce. Mam złą wiadomość. Nie możesz wysiąść. Nikt nie może zająć Twojego miejsca. Ten autobus się nie zatrzymuje. 


Powiem Ci coś, tylko usiądź

Tylko od Ciebie zależy jaki rodzaj siedzenia w domu wybierzesz. Ja cały czas walczę o ten aktywny, o taki, żebym mogła posiedzieć też chwilę ze sobą i ze sobą zrobić coś, na co nigdy nie ma się czasu, chodząc do pracy. Przecież urlop macierzyński to w najdłuższej opcji rok naszego życia. Trochę wywrócony do góry nogami, trochę daleko mu do jakichkolwiek norm, bo bywają dni, które są jak rozgotowane kluski. Nie masz ochoty ich jeść, chociaż sama je przyrządziłaś. Ale usiądź w tym urlopie wygodnie. Żebyś po roku nie miała bólu dupy, że mogłaś zrobić coś więcej, lepiej, być bardziej. Dla dziecka i dla siebie.